Marek Tłuczek to pasjonat zabawek drewnianych. Swoje zainteresowanie ekologicznym materiałem potrafił umiejętnie wcielić w życie, stając się wyłącznym przedstawicielem firmy Bigjigs Toys w Polsce, która zyskuje coraz większe grono wielbicieli. Wyroby tej marki to nie tylko bardzo dobra jakość, ale też wiele ciekawych wzorów. Pan Marek już w dzieciństwie marzył, by nigdy nie stracić chęci do zabawy. Jak sam mówi, obecna praca i własne dzieci skutecznie mu to ułatwiają…
Anna Wakulak: – Rynek zabawkarski jak mało który jest bardzo nieprzewidywalny i podlega sezonowym modom. Czy zgadza się Pan z taką opinią? Co jeszcze Pana zdaniem decyduje o popularności i powodzeniu sprzedaży wybranego produktu?
Marek Tłuczek: – Zajmuję się sprzedażą zabawek drewnianych. Można powiedzieć, że w Polsce jest to w pewnym sensie nisza rynkowa, która też kieruje się swoimi prawami. W tym asortymencie raczej nie pojawiają się produkty z licencjami czy z reklamy TV i trudno tu mówić o jakiejś modzie sezonowej. Stałymi klientami są najczęściej osoby poszukujące zabawek kreatywnych, innych niż wszystkie – i dla takich osób cena nie gra głównej roli. Dla wielu innych konsumentów jest ona natomiast kluczowym kryterium i często z takiego powodu w ogóle nie zwracają uwagi na drewniane zabawki.
Czy oferta Pana firmy opiera się przede wszystkim na zabawkach, które notują stałą sprzedaż w ciągu roku, czy też stara się Pan zaskakiwać klientów nowościami?
– Staramy się zaskakiwać klientów głównie nowościami w seriach produktów najlepiej sprzedających się – w naszym przypadku są to systemy kolejek drewnianych.
Co motywuje Pana do pracy? Co najbardziej lubi Pan w swojej pracy, a co Pana przygnębia, ogranicza?
– Motywuje mnie szczególnie wzrost zainteresowania zabawkami drewnianymi klientów końcowych. Przekłada się to głównie na sprzedaż oraz stopniową zmianę świadomości sprzedawców. W wielu miejscach w Polsce nadal jedynymi zabawkami drewnianymi na półkach są najtańsze produkty z importu chińskiego. Przygnębia mnie podejście właścicieli sklepów, że zabawka drewniana się nie sprzedaje i nie ma sensu kupować ciekawszej, ale nieco droższej. Z kolei jeśli klient detaliczny nie widzi zabawek drewnianych, które są ciekawe, to nigdy ich nie kupi – i powstaje takie błędne koło nieskończonego przygnębienia. Natomiast najbardziej smutny jest widok źle eksponowanej, zakurzonej zabawki, która gdzie indziej sprzedaje się świetnie.
Czwarty kwartał to chyba najbardziej pracowity okres w sektorze zabawkarskim. Jakie są Pana prognozy odnośnie tegorocznej sprzedaży świątecznej?
– Jeśli chodzi o nasz asortyment, to przewiduję bardzo duży wzrost sprzedaży serii kolejek drewnianych Bigjigs Rail. W przypadku tych produktów zmieniliśmy szatę graficzną i rodzaj opakowań na bardziej modularne. Wyroby z tej serii świetnie prezentują się na ekspozycji w sklepach, dodatkowo w ciągu ostatniego roku poważnie rozszerzyliśmy sieć sprzedaży stacjonarnej. Produkty konkurencyjne coraz rzadziej pokazują się na rynku polskim, natomiast klienci coraz lepiej rozpoznają naszą markę.
Co uznałby Pan za swoje największe tegoroczne osiągnięcie?
– Największym osiągnięciem firmy Bigjigs Toys jest właśnie rebranding serii kolejek Bigjigs Rail. Dzięki temu cała linia prezentuje się fantastycznie i profesjonalnie na półkach sklepowych. Świadczy to o wysokiej jakości naszych produktów.
Jakie tegoroczne wydarzenie w kraju i na świecie zrobiło na Panu największe wrażenie?
– Jeśli chodzi o branżę zabawkarską, to muszę wyróżnić kieleckie targi Czas Dziecka 2014. Jestem pod wrażeniem dynamicznego rozwoju tej imprezy, szczególnie jeśli chodzi o sprzedaż zabawek.
O jakim zawodzie marzył Pan, będąc dzieckiem?
– Marzyłem o tym, aby nigdy nie stracić chęci do zabawy i aby moja praca nie przeszkadzała mi w tym. Bałem się, że skoro dorośli nie bawią się np. klockami, to mi też pewnie kiedyś przejdzie zapał do tego, ale… na szczęście wciąż układam z synkiem i córeczką różne konstrukcje. Praca w branży zabawkarskiej z pewnością mi to ułatwia.
Jakie ma Pan hobby? Jak spędza Pan wolny czas?
– Uczę się gry na gitarze flamenco. Uwielbiam grać z synkiem w piłkę nożną i koszykówkę.
Ulubione miejsce w Polsce i na świecie…
– Moje miasto rodzinne – Stalowa Wola. Na świecie – San Francisco i Broadway w Nowym Jorku.
Czy ma Pan jeszcze czas na książki, teatr, kino?
– Oczywiście, szczególnie lubię koncerty oraz teatr i kino z dziećmi.
Ulubiony aktor, film, zespół muzyczny, bajka dla dzieci…
– Film to „Przed zachodem słońca” Linklatera. Ulubione zespoły muzyczne to Led Zeppelin i Paco de Lucia, aktor – Mark Ruffalo, a bajka to „Odlot”.
Co Pana bardziej fascynuje: przeszłość czy przyszłość?
– Zdecydowanie przyszłość.
Czy na polskim rynku zabawkarskim jest jeszcze miejsce na nowe marki/zabawki?
– Myślę, że tak, zwłaszcza w dużych sieciach handlowych, gdzie na każdym kroku widzę te same brandy.
Proszę dokończyć zdanie. Za dziesięć lat ja i moja firma…
– Życzę sobie i firmie, dla której pracuję, aby szczególnie dzieci uwielbiały nasze zabawki jeszcze bardziej niż teraz.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wakulak